Kto wybierze wieczność - trójkąt miłosny w Eternity. Wybieram ciebie

3 min czytania
Kto wybierze wieczność - trójkąt miłosny w Eternity. Wybieram ciebie

W Poznaniu pojawia się film, który zamienia decyzję miłosną w dylemat kosmicznych rozmiarów. Recenzja Davida Freyne’a - “Eternity. Wybieram ciebie” - opowiada o trzech sercach zawieszonych między pamięcią a wiecznością, i robi to z humorem oraz nutą melancholii.

  • Eternity. Wybieram ciebie pokazuje, jak wygląda wybór wieczności w zatłoczonym czyśćcu
  • Reakcję budują aktorzy - Turner, Teller i Olsen kreują relacje ciepłe, czasem bolesne
  • Scenografia, kostiumy i zakończenie dopełniają opowieść, chociaż kilka pytań pozostaje otwartych

Eternity. Wybieram ciebie pokazuje, jak wygląda wybór wieczności w zatłoczonym czyśćcu

Fabuła kręci się wokół Joann - kobiety, której życie splata się z dwoma mężczyznami - Larrym i Lukiem. Larry, zbliżający się do setki, przeżywa końcówkę życia u boku żony chorej na raka; po śmierci trafia do miejsca przypominającego czyściec, gdzie trzeba wybrać świat, w którym spędzi się wieczność. Do wyboru jest tylko jedna opcja - decyzja ostateczna, a ucieczka grozi wylądowaniem w pustce. Gdy okazuje się, że w czyśćcu czekają także Joan i jej zmarły wcześniej pierwszy mąż Luke, zaczyna się klasyczny trzeci punkt miłosnego trójkąta - tylko jeden może zostać u jej boku.

Reżyser i scenariusz stawiają na kontrast między romantycznym ideałem a codziennością - wybory bohaterów nie sprowadzają się do rywalizacji o laur, ale do konfrontacji wyobrażeń, nawyków i tego, co znaczy spędzać ze sobą czas na zawsze. Film miesza żart z melancholią, czasem celując w sentyment, a innym razem w krępującą komedię sytuacyjną 😊🎭.

Reakcję budują aktorzy - Turner, Teller i Olsen kreują relacje ciepłe, czasem bolesne

Obsada nie pozostaje w cieniu: Callum Turner jako Luke ma w sobie klasyczny urok i pewność, która przypomina kino romantyczne sprzed lat; Miles Teller jako Larry wpycha do historii sporą dawkę żartobliwej autoprezentacji i chwil niezręczności; a Elizabeth Olsen jako Joan to postać, która woli nie wybierać, choć staje przed najtrudniejszą decyzją swojego życia. Aktorstwo trzyma ton filmu - jest i urok, i nerw, i momenty prostego śmiechu 😅💔.

Twórcy pokazują, że największy ciężar dramatu leży w relacjach - nie w efektach specjalnych. Relacje te są poprowadzone tak, by widz odczuwał napięcie między pamięcią a pragnieniem nowego początku.

Scenografia, kostiumy i zakończenie dopełniają opowieść, chociaż kilka pytań pozostaje otwartych

Świat pozagrobowy wyobrażono jako miejsce pełne możliwości - od światów muzeów czy gór, przez rekonstrukcje średniowiecza, po zaskakujące koncepcje typu świat bez mężczyzn czy świat wina. Ten katalog alternatyw sprawia wrażenie rynku usług wiecznych - są foldery, konsultanci ds. życia pozagrobowego i reklamy zaświatów. Na plus idą detale scenograficzne i kostiumowe - drobne zabiegi, jak zasłonki hotelowe służące za imitację dnia i nocy, dodają swojskości wnętrzom i śmieszno-smutnej poetyki obrazu 🎬🕰️.

Jednocześnie konstrukcja świata wymagałaby kilku dopowiedzeń; niektóre mechanizmy zaświatów pozostają nie do końca objaśnione, co może irytować tych widzów, którzy lubią ścisłą logikę fikcji. Mimo to finał zaskakuje trafnością i nieoczywistością - recenzent Adam Horowski podkreśla, że film daje celne puenty, które nie są banałem, a całość pozostawia przyjemne, choć refleksyjne wrażenie.

Dla mieszkańców Poznania - seans może być propozycją na wieczór z lekką dawką wzruszenia i kilkoma głośniejszymi śmiechami. Film stawia pytania o to, co naprawdę oznacza „na zawsze” - i robi to z wdziękiem, choć nie bez drobnych niedopowiedzeń 😊.

na podstawie: Kultura Poznań.

Autor: krystian