Powiat Poznań: O pewnym jeziorniku….
Plaża w Lusowie ma opinię jednej z najlepszych, o ile nie najlepszej, w całej Wielkopolsce. Samo Jezioro Lusowskie jest jednym z największych w powiecie poznańskim. Zajmuje powierzchnię ok. 120 hektarów, a jego średnia głębokość wynosi blisko 9 metrów. Z jeziorami od zawsze wiązało się mnóstwo wierzeń, podań czy zwykłych przesądów. W większości z nich głównym bohaterem był topielec. Nie była to postać miła, którą przeciętny Kowalski chciałby spotkać na swojej drodze. Nie trzeba też chyba szczegółowo opisywać, kim taki topielec był i czym się na co dzień parał.
Czasami w legendach pojawia się również niejaki jeziornik. O jednym z nich napisał Łukasz Bernady w książce pt. Baśnie Doliny Samy”. A rzeka Sama wypływa, albo jak wolą niektórzy, przepływa przez Jezioro Lusowskie. Ów jeziornik także nie miał dobrej opinii wśród mieszkańców Lusowa i najbliższych okolic. Krótko mówiąc, obwiniano go o wszelkie tragedie, jakie wydarzyły się w okolicach jeziora. Nie brakowało też takich, którzy na niego polowali, choć większość bała się nawet zbliżyć w okolice dzisiejszej plaży i jak ognia unikała samotnych wędrówek przy brzegu.
Wyjątkiem była Małgośka. Dziewczyna urocza, zawsze uśmiechnięta, ale, delikatnie mówiąc, niezbyt lotna intelektualnie. Choć była to już dorodna panna, to jednak w rozumie pozostała taka jak dawniej: dziecinna i skora do zabawy” opisuje ją autor. A bawić się z nią nikt nie chciał. Nic dziwnego, że nie szukała towarzystwa i całymi dniami samotnie wędrowała po wsi i okolicach”. A w tej najbliższej okolicy było jezioro i to właśnie tam Małgośka spotkała jeziornika. Co więcej, udzieliła mu pierwszej pomocy, wyciągając haczyk rybacki z nogi.
Jak to w takich opowieściach bywa, dziewczyna z młodym chłopakiem, który nie chciał jej za żadne skarby zdradzić swojego imienia, bardzo się zaprzyjaźnili. Ta sielanka trwała do momentu, aż zaginęło rodzeństwo z Lusowa. Szukała ich cała wieś, ale bez rezultatu. Coraz częściej spoglądano zatem w stronę jeziora. I to właśnie tam zguba się znalazła. I to za sprawą Małgośki, która odnalazła jeziornika. Bo ten, jak się okazało, wcale dzieci nie porwał, ale wręcz przeciwnie uratował, gdy te szły w stronę bagien.
Trochę jednak trwało, zanim uwierzono w taką wersję wydarzeń. Jeziornika od samosądu uratowała pewna staruszka, która rozpoznała w nim kolegę z dzieciństwa, niejakiego Grzecha. Był to łobuziak okrutny, który pewnego razu poszedł na wspomniane bagna. Tam zaginął i od tego czasu pokutował w jeziorze. Kiedy jednak wypowiedziano imię chłopca… ten zniknął. Pokuta została zatem wypełniona. Od tego dnia nad Jeziorem Lusowskim przestało straszyć, a o topielcu czy też jeziorniku wszelki słuch zaginął zapewnia Łukasz Bernady w swojej baśni. Wygląda więc na to, że turyści, którzy latem wybiorą się na plażę do Lusowa, nie muszą się już niczego obawiać. No, może z wyjątkiem, kiepskiej pogody…
Zebrał i opowiedział Tomasz Sikorski
Plaża w Lusowie
Powiat Poznański, powiat.poznan.pl/, powiat.poznan.pl/o-pewnym-jeziorniku/
Autor: krystian