– Największym zagrożeniem dla pszczół i właściwie jedynym jest człowiek – mówi Jerzy Kamprowski, kierownik Muzeum Pszczelarstwa w Swarzędzu.

W Swarzędzu, tuż przy ruchliwej drodze nr 92 z Poznania do Warszawy, jest piękny park, a w nim wyjątkowe i pod każdym względem unikatowe na skalę europejską Muzeum Pszczelarstwa. – Naszym największym atutem, oprócz eksponatów, jest położenie. Mamy w skansenie swoisty mikroklimat i naprawdę warto u nas spędzić trochę czasu. Tutaj człowiek czuje, że odpoczywa – mówi Jerzy Kamprowski, kierownik placówki, która jest odziałem Muzeum Narodowego Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie.

– U nas można dowiedzieć się wszystkiego, co jest związane z pszczelarstwem i, o czym pewnie niewielu wie, jedwabnictwem. W Polsce hodowano jedwabniki jeszcze pod koniec ubiegłego wieku, ale po otwarciu granic wszystko upadło. Całkowitym monopolistą stały się Chiny. W Swarzędzu mamy to, co z tej hodowli pozostało – zdradza Jerzy Kamprowski. Najważniejsze w muzeum są jednak pszczoły i wszystko, co z nimi związane, choćby unikatowe ule, zbierane od drugiej wojny światowej.

– Co ciekawe, Swarzędz nie ma żadnych tradycji pszczelarskich. To, że jesteśmy w tym miejscu, to zasługa prof. Stanisława Kirkora, który prowadził swoje badania w Gorzowie, ale w pewnym momencie postanowił przenieść się bliżej centrum kraju – przypomina kierownik placówki. To, jak wygląda w tej chwili muzeum, to w ogromnej mierze zasługa wspomnianego prof. Stanisława Kirkora, a także prof. Ryszarda Kosteckiego, twórcy skansenu i kolekcji uli, wielkiego propagatora historii i tradycji pszczelarstwa. Muzeum nosi zresztą jego imię.

Co można zobaczyć w Swarzędzu? – Choćby filmy przedstawiające historię bartnictwa i pszczelarstwa na ziemiach polskich. Mamy zgromadzonych wiele eksponatów, których nigdzie nie można zobaczyć. Staramy się też edukować. Odwiedza nas sporo grup zorganizowanych, głównie ze szkół i przedszkoli. I to właśnie dzieci próbujemy zainteresować życiem pszczół. Pokazujemy im, co tym małym stworzeniom zawdzięczamy i jak należy je chronić. Prowadzimy też zajęcia. Dzieci mogą m.in. samodzielnie wykonać świece i pieczęcie z wosku – mówi Jerzy Kamprowski.

W muzeum można się również dowiedzieć, jakie produkty wykonuje się z wosku oraz miodu. Wielkim zainteresowaniem cieszy się też „interaktywny” ul. – Za szybą można zobaczyć, jak wre tam praca. Dlaczego za szybą? Pszczoły raczej nie lubią towarzystwa i tak jest po prostu bezpieczniej – dodaje kierownik. Pszczoły nie są jednak niebezpieczne dla człowieka. – One są zbyt zajęte produkcją miodu i zbieraniem nektaru, by zwracać uwagę na człowieka. Jeśli użądlą, to przez przypadek, tylko w momencie zagrożenia – zapewnia Jerzy Kamprowski.

Niestety, pszczół jest coraz mniej i to wielki problem. – Największym zagrożeniem jest człowiek. To my, niszcząc środowisko, zgotowaliśmy im taki niezbyt ciekawy los. Sztuczne nawozy, środki chemiczne, pogoń za pieniędzmi, to wszystko powoduje, że pszczoły są w odwrocie. Liczy się zysk, a nie środowisko. Pszczoły coraz częściej nie mają co jeść, a jak już jedzą, to chorują. Choroby, które kiedyś były wśród nich marginalne, teraz są powszechne. Straty są ogromne. Wiele gatunków na naszych oczach ginie – mówi kierownik muzeum w Swarzędzu.

Obecnie w Polsce jest zarejestrowanych przez hodowców ok. dwóch milionów pszczół. To mało. – Te malutkie stworzenia przetrwały miliony lat, a teraz za naszą sprawą nie dają już rady. Przez choroby często trzeba niszczyć i palić całe pasieki. To staje się zjawiskiem masowym. Jak to zmienić? Musimy edukować zarówno pszczelarzy, jak i dzieci. One nawet nie rozróżniają, co to pszczoła, osa, szerszeń czy trzmiel. Boją się ich i często zabijają. Dlatego tak ważna jest edukacja – podkreśla Jerzy Kamprowski. Pytanie tylko, czy uda nam się naprawić to, co już zepsuliśmy?